3 maja 2013

gotowanie z miłości



Zakochałam się w gotowaniu stosunkowo niedawno. Poczułam "to" mniej więcej 2 lata temu. I w zasadzie sama nie wiem, dlaczego; co konkretnie sprawiło, że się nagle tak dobrze zaczęłam czuć w kuchni. 

Wiele osób powtarza mi, że kiedy wchodzę do kuchni, biorę do ręki nóż, garnki, rondle, sztućce i zaczynam pichcić - przenoszę się w zupełnie inny świat, mój świat. Często słyszę, że moje gotowanie jest pełne miłości, uczuć, zaangażowania, pasji, cierpliwości... Coś w tym jest :) Bo czyż nie jest cudowne to, że mój narzeczony, który wcześniej nie jadał w ogóle pewnych potraw, czy składników, teraz (zupełnie przez nikogo nieprzymuszony), sięga po nie sam i zajada się ze smakiem? Czy nie jest piękne to, że siostra ciągle powtarza, czego to by nie zjadła spod moich rąk i co w moim wykonaniu jest najlepsze na świecie? Tata, któremu zawsze brakuje smaku i doprawia według własnego gustu każdą potrawę, moje zjada bez tej czynności? A mama nie dość, że zrewolucjonizowała swoje gotowanie częściowo dzięki mnie, to też często prosi bym coś zrobiła i mówi, że gdyby nie ja - nie ruszyłaby tego dania za nic w świecie.
Tak wymieniać mogę bez końca, bo jest jeszcze teść, teściowa, ich dzieci, przyjaciółki, koleżanki, znajomi... Ale nie o to chodzi, żadne słowa nie opiszą miłości do gotowania ;) Tak samo, jak w przypadku miłości między ludźmi. Pewne jest, że kiedy pojawia się to uczucie, wszystko nabiera zupełnie innych barw, smaków, zapachów i doznań! Kwestia elastyczności, umiejętności słuchania, zapamiętywania i dostosowania się do osób, dla których gotujemy. Czasem wystarczy bardzo nie wiele - odrobina mniej czosnku czy bazylii, brak śmietany, mały pomidor dla koloru, albo po prostu nienamawianie na siłę ;)



Gotowanie ma w sobie coś z psychologii i dobrego gustu - zawsze trzeba się postawić w sytuacji spożywającego, wyobrazić jego reakcję i oczekiwania, a jednocześnie zachować harmonię wynikającą z umiejętności łączenia ze sobą składników. Więcej nie zawsze znaczy lepiej. Niejednokrotnie jedna przyprawa potrafi zepsuć efekt końcowy. Odwaga się opłaca - 'dziwne' kombinacje przynoszą najbardziej zaskakujące doznania naszych kubków smakowych.

Nie uważam się za mistrza gotowania, ani żadnego eksperta, wiem natomiast, że się w tym odnajduję i sprawia mi to niesamowitą radość, a największą są miny osób, dla których przygotowuję posiłki. 

* * *

Zrobiło się u mnie trochę luźniej, kilka spraw się poukładało, inne nabrały tempa, cały czas w wolnej chwili stoję nad garami ;) Mam już przygotowanych kilka przepisów, myślę, że niebawem pojawią się na blogu.