Zupełnie przez przypadek udało mi się trafić tą rzadko spotykaną w Polsce odmianę kalafiora. Będąc u rodziców, robiąc zwykłe zakupy w TESCO, na stoisku warzywnym nie umknął mojej uwadze "jakiś tam kolorowy kalafior" - jak go podsumowała pracownica sklepu. Miałam wrażenie, że nie mają tam zielonego pojęcia, jakim warzywem jest kalafior romanesco. Co również miało odzwierciedlenie w cenie - 1 szt. (sporej wielkości) ok. 3 zł. Nie myśląc długo, w moim koszyku znalazły się 2 sztuki.
Jak widać, romanesco ma ładny kolor soczystej zieleni (dwa pierwsze zdjęcia go pokazują, na pozostałych światło zrobiło swoje) i charakterystyczne piramidki, choć w rzeczywistości nie rzucają się one aż tak w oczy.
Po ugotowaniu kalafior zmienia kolor na bardzo wyblakły, prawie taki sam, jak na ostatnich dwóch zdjęciach.
Czas gotowania: podobnie, jak w przypadku zwykłego kalafiora czy brokuła. Osobiście nie mierzyłam dokładnie, bo nie nigdy tego nie robię ;)
Jeżeli chodzi o smak to jest to połączenie wyżej wymienionych,; zdecydowana dominacja kalafiora i lekki, subtelny posmak brokuła. Jestem fanką zarówno kalafiora białego, jak i brokułów, w związku z czym, kalafior romanesco jest według mnie równie dobry. W smaku niestety nie wyróżnia się niczym specjalnym, wyglądem natomiast zdecydowanie cieszy oczy ;)
Jeżeli trafię jeszcze kiedyś na romanesco w podobnej cenie, na pewno kupię, jeśli będzie droższy - nie skuszę się. A niestety wydaje mi się, że w Warszawie ciężko będzie znaleźć go w tak atrakcyjnej cenie.