16 grudnia 2014

pierogi


Poza domem jedliśmy obiady u mojej babci. 
Perfekcyjne i pokochane od pierwszej sztuki pierogi. Ja niezmiennie uwielbiam ruskie - świeże najlepsze, podjadane w biegu, rękami, nie licząc i nie zastanawiając się, ile było ich w sumie, potem jedna konkretna porcja obiadowa.
Lubię chyba wszystkie pierogi (chociaż z owocami babcia zawsze najmniej robiła, tylko kilka razy na wielkie prośby mnie i mojej siostry), ale ruskie są na pierwszym miejscu.
Lubię też, kiedy babcia z pozostałego ciasta formuje grzybki i gotuje, jak pierogi. Zawsze się ze mnie śmieje przy tym - bo jak można jeść odpadki, to co najgorsze?
Z kolei mój narzeczony nie je w ogóle pierogów ruskich, czaasem kapuściane lub kapuściano-grzybowe, a najlepsze są dla niego mięsne (mimo, że na co dzień nie musi mieć go obowiązkowo na obiad).

Takim oto sposobem babcia jeszcze przed naszym przyjazdem wiedziała, co zrobi pierwszego dnia na obiad, a my pojedliśmy u niej i zabraliśmy jeszcze do domu.


15 grudnia 2014

kluski śląskie



Tydzień temu mieliśmy wyjazd z okazji urlopu, a przed nim chciałam ugotować, coś co pozwoli mi zaoszczędzić czasu i będzie obiadem na 2 dni. Pomyślałam o kluskach śląskich, które wbrew pozorom robi się i szybko i łatwo.
Najlepsze robi moja mama, perfekcyjne - pyszne, bez gródek, o odpowiednich proporcjach. Mi jeszcze trochę do tych jej brakuje, ale w końcu nauka czyni mistrzem!
Wyszły 32 sztuki, bałam się, że nie zjemy wszystkich, ale na mojego narzeczonego można zawsze liczyć ;)

Do klusek zrobiłam sos z mięsem z łopatki i zasmażane buraczki - wspomnienie z dzieciństwa.


4 grudnia 2014

zmiany

Dawno mnie tutaj nie było, a chciałabym pisać regularnie. Długo zastanawiałam się, co zrobić, żeby pisanie zajmowało mi mniej czasu albo, żeby mieć więcej czasu na nie. Chyba nie jestem w stanie regularnie gotować (na bloga, bo tak dla siebie to cały czas), robić zdjęć, a potem wrzucać ich tutaj wraz z opisem wykonania. Dlatego też wpadłam na pomysł zmiany formuły bloga. Spróbuję wrzucać zdjęcia mojego codziennego jedzenia, z krótkim opisem go, raczej bez przepisów. Dla mnie gotowanie i jedzenie jest bardzo ważne i przyjemne - kocham zarówno przyrządzać, jak i jeść ;) a od jakiegoś czasu bardziej pracuję nad sposobem i jakością mojego żywienia. Mam tylko nadzieję, że nie wypadnę z rytmu i będę tutaj regularnie.

3 marca 2014

Szparagi zapiekane w szynce z serem


Powoli, małymi krokami zbliża się wiosna, razem z nią nowalijki, a wśród nich m.in. moje ukochane szparagi. W związku z tym, przedstawiam bardzo prosty przepis na pyszne ich przygotowanie ;)

Składniki:
- 1 pęczek szparagów
- ok. 20-30 dag sera żółtego
- ok. 20-30 dag szynki (potrzebujemy dość duże plastry, po 2 szt. na 3 kawałki szparaga)

- przyprawy: bazylia, sól morska, pieprz 


Wykonanie:

szparagi przygotowujemy wg zaleceń do danego koloru (w zielonych po prostu odłamujemy najtwardsze końce, w biały odłamujemy + obieramy najgrubszą skórkę - do ok 2/3 długości), potem same łodygi gotujemy 2-3 minuty, wcześniej trzeba je pokroić na 2 części - łodygi i koszyczki. 

Ugotowane układamy po 2-3 sztuki na plastrze szynki, na nie kładziemy ser żółty, zawijamy szynką, tak by końcówki szynki zakładały się na siebie na serze. Owijamy jeszcze jednym plastrem, tym razem w taki sposób, by końcówki zakładały się pod serem i szparagami.

Układamy w naczyniu żaroodopornym, doprawiamy bazylią i solą morską + pieprzem; świeżo zmielonymi - im bardziej słony ser i szynka, tym mniej soli.

SMACZNEGO ! :)

P.S. Ja podałam na świeżych liściach szpinaku z białym  ryżem.




refleksja

Ja się chyba nie nadaję do prowadzenia bloga, kiedyś a i owszem, teraz już nie.
Aczkolwiek nie chcę pozbywać się tego miniaturowego 'dobytku'.
Gotuję cały czas, może nie tak często, jak kiedyś, ale cały czas - nie umiem bez tego żyć, to sposób terapii, hobby, odstresowanie się, oderwanie od codziennego biegu. Taka chwila na zatrzymanie się i zdystansowanie od wszystkiego.
No i jak to ja, jedzenie wciąż fotografuję. Może kiedyś wrócę do regularnego pisania, póki co, będę wrzucać sporadycznie coś nowego.

A tymczasem biorę się za faworki i róże, bo praca i choroba uniemożliwiły mi w terminie świętowanie tłustego czwartku i u nas będzie tłusty poniedziałek ;)